Dzień dobry, dzień dobry.
Co się stało?
Ostatnio przydarzyła się nam taka sytuacja. Kalia obudziła się w nocy z bólem brzucha, klika razy wymiotowała, więc pojechaliśmy do szpitala. Tam kroplówka, podstawowe badania i analiza tego co jadła przez cały dzień. Lekarz zapytał czy dokładnie myłam mandarynki przed podaniem dziecku, a ponieważ myte nie były, prawdopodobnie to było powodem zatrucia. Powiedział mi również jak szkodliwe może być nieprzestrzeganie podstawowych zasad przed spożyciem np. mandarynek.
Co jest na cytrusach?
Sporo chemii! Błyszczące owoce na półach są woskowane preparatami bakteriobójczymi i grzybobójczymi dzięki którym nie gniją i nie pleśnieją. Stosuje się różne woski, pszczeli, carnauba, szelak i inne.
Szelak→ Naturalny szelak, pomimo szerokiego stosowania żywic syntetycznych, jest niezastąpiony w wielu dziedzinach: w przemyśle spożywczym (E904), farmaceutycznym, w produkcji farb i lakierów, tuszu, renowacji przedmiotów zabytkowych, modelowaniu kapeluszy, w zegarmistrzostwie jako klej itd.
Może wywoływać alergię kontaktową, podrażnienia skóry.
Carnauba→ Używany jest do utwardzania wosku pszczelego, w konserwacji dzieł sztuki, a także do produkcji niektórych żelków oraz otoczki/glazury tic–taców. nie jest uznawany za substancję toksyczną, może on jednak u niektórych osób wywołać reakcję alergiczną.
Imazalil→substancja grzybobójcza, to również dzięki niej owoce pozostają piękne przez kilka tygodni zanim trafią do naszej kuchni. Jest bardzo toksyczny. Badania przeprowadzone na miąższu owoców konserwowanych tą substancją pokazują, iż przenika od skórki do wnętrza owoców.
Jak myć cytrusy?
Szczotka, płyn do naczyń lub soda, myjemy pod bieżącą wodą. Temperatura wody od 60-70 stopni. Płyn do naczyń zmyje tłuszcz, więc sama woda nie wystarczy do pozbycia się wosku. To jest bardzo ważne, aby myć ręce po kontakcie z cytrusami. Trzeba uważać, aby dziecko nie dotykało owoców które właśnie zakupiliśmy, bo może paluszki włożyć do buzi.
Inne opcje?
Jeśli masz możliwość kupuj ekologiczne cytrusy lub … lokalne owoce, jabłka, gruszki…(chociaż ja zawsze je zalewam gorącą wodą). Nie ukrywam, że jest to mocno irytujące, bo na każdym kroku, kiedy chcę coś dać dziecku, muszę mieć oczy do okola głowy, jest tyle chemii w produktach, że jest to przerażające.
Wychodzi na to, że najlepiej mieć swój ogródek, mięsko, owoce, tylko że tak się nie da…
Dzielę się z Wami tym, bo najadłam się sporo strachu a noc w szpitalu nigdy nie jest przyjemna.
Wesołych i spokojnych Świąt
Kasia&Kalia ♥
0 Komentarzy